17. Ści(ą)ganie

O ściąganiu w szkole, na klasówkach czy później na egzaminach na studiach można by pisać książki. Sposoby zdobywania notatek. Sposoby opracowywania notatek. Sposoby druku ściąg. Techniki efektywnego ściągania…

Chilli! Zajmij nam miejsce, bo ja muszę koło ciebie siedzieć! – krzyczała Koleżanka A. – Mam wprawdzie ściągę, ale nawet nie czytałam notatek, więc wiesz, potrzebuję cię obok, jak ze ściąg nie będę mogła spisać!

Chilli, wytłumacz mi o co chodzi w tej teorii. – dopytywała Koleżanka B i Chilli zabrała się za wyjaśnianie tematu.

No właśnie, Chilli jak zwykle wykuta. – skwitował Polski Murzyn.

Kiedy już wszyscy zajęli strategiczne miejsca, a Profesor prowadzący zajęcia dokładnie ich poprzesadzał ze dwa razy, rozpoczął się egzamin. Chilli wylądowała na nim tylko i wyłącznie dlatego, że dokonała racjonalnej kalkulacji: skoro dała radę jednak dotrzeć na uczelnię, to znaczy, że nie umiera, a w ten sposób nie będzie się musiała umawiać na indywidualny termin egzaminu. Na dobrą sprawę powinna była od razu rano jechać prosto na ostry dyżur, ale przecież „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Egzamin trwał czterdzieści pięć minut. Dla Chilli to było stanowczo za mało czasu. Co chwilę łapała się na tym, że jej ręka wcale nie zapisuje dokładnie tego, co pomyśli głowa i tylko skreślała kolejne fragmenty tekstu. Z głowy uciekły jej wszystkie mądre słowa, których powinien używać student piątego roku socjologii. Czuła, że pisze jak dziecko, które za wszelką cenę stara się przekazać sens. Strasznie jej też było niewygodnie: zmęczona ręka, niewygodne krzesło. W tym czasie Koleżanka A z powodzeniem przepisywała odpowiedzi na pytania z malutkich karteczek przygotowanych na tą okoliczność.

Żeby tu do was przyjechać dziś musiałem poprosić o przechowanie ciała. Nie chciałem, żebyście mieli odwołane zajęcia. – oświadczył Profesor. Zmarła jego matka i tak po prostu, między wierszami i beznamiętnie, podzielił się tym faktem ze studentami. Jednocześnie, w związku z tą sytuacją, od razu zabrał się za sprawdzanie prac egzaminacyjnych, żeby mieć to „z głowy”. W trakcie oczekiwania oczywiście wszyscy spekulowali kto zdał, kto nie, dopytywali się siebie nawzajem, co kto napisał.

Są już wyniki. – przekazała wiadomość Koleżanka A. – Dostałam piątkę! A ty Chilli? Idź sprawdź!

Chilli odszukała swoje nazwisko na liście i zobaczyła przy nim czwórkę. Gdyby miała siłę, to by się tym faktem niezmiernie przejęła, bo przecież to było bardzo niesprawiedliwe. Bo ona przez wszystkie lata swojej edukacji nigdy przenigdy nie nauczyła się ściągać. Pomimo, że w życiu nie raz łamała różnego typu zasady i normy, to w tym przypadku nie potrafiła się przełamać. Ze zdziwieniem odkryła, że to nawet nie chodzi o strach przez byciem złapanym. Chodzi o fakt, że czułaby się nieuczciwie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na „17. Ści(ą)ganie

  1. ania pisze:

    Czy to się przypadkiem nie kwalifikuje pod pojęcie „kobiety, które kochają za bardzo”?

  2. ania pisze:

    Dla mnie mistrzostwem świata było napisanie przez pewną znaną mi kobietę pracy doktorskiej z matematyki (!!!) dla jej męża. Oboje są matematykami, z tym, że ona zdolniejszym i – jak się okazuje – bardziej zakochanym. A że doktorat z matematyki to nie przelewki i wymaga przeprowadzenia wywodu (lub dowodu) dotychczas w matmie nieistniejącego, to pomysłu starczyło wyłącznie na jedną pracę. W efekcie pan został doktorem i zaczął robić karierę, ona natomiast zahibernowała się na pozycji asystenta, gdzie dogorywa czekając na emeryturę.

    To tak ku przestrodze dla podpowiadaczy. I ku pokrzepieniu serca Chilli 🙂

    • Chyba aż tak źle to nie jest, żeby trzeba było serce krzepić 🙂 Tym bardziej, że przygoda z sytuacjami wymagającymi ściągania/podpowiadania już zakończona (o ile nie rozpocznę kolejnego kierunku studiów :>).

      Ale fakt – pomagać ludziom należy, ale nie pomagać w oszukiwaniu, bo potem właśnie – ciężko mieć do kogoś o coś pretensje, a zgłosić oszustwa też nie można, bo jest się współwinnym. Współczuję tej Pani, bo pewnie nie raz nie wiedziała na kogo wylać swój żal za tą sytuację.

      • ania pisze:

        Pewnie rzeczywiście nie widziała. A żal musiał być wielki, bo małżonek nie wykazał się ani wdzięcznością ani lojalnością i rozwiódł się z nią w dwa lata po doktoracie. Dzięki temu jest teraz jej przełożonym…

        Tylko pogratulować, nie sądzisz?

      • Przypomniała mi się sytuacja z mojego podwórka, gdzie kobieta mająca niezłe stanowisko w banku wciągnęła do pracy swojego o 9 lat młodszego męża, załatwiła mu skierowanie na studia z banku (kiedyś tak podobno było można?). On studia skończył, został dyrektorem, ona po urodzeniu dziecka została z maluchem w domu, bo ciągle chorował i tym samym wypadła z rynku pracy. Przyszedł kryzys wieku średniego, mąż czujący się panem i władcą wszechświata zostawił swoją żonę i syna dla… 20letniego faceta. Piękny, wspaniały jest ten świat!

  3. Ona mnie nie prosiła. Sam to dla niej robiłem, chyba chcialem jej zaimponować – jakoś związać ze sobą. Wiesz jak to jest … .
    Wtedy robiłem błąd, bo to moje – pisane później – było próbą odtworzenia tego co pisalem dla niej. Dlatego było nieudane, bo trudno odtworzyć to pisane w „natchnieniu” – przepraszam, że tak gornolotnie określam te uczucia. Teraz bym to dla niej potraktował na zimno, jako pierwszą wersję, coś w rodzaju projektu a swoje bym później dopracowal. No ale wtedy nie umialem jeszcze układać tekstów w głowie a potem z głowy przepisywać i wykańczać.
    Wiesz, zwalanie wymierzone jest w tego kto to robi. Nie ważne jest o czym piszesz – ważne, że samodzielnie ukladasz tekst. To sprawy warsztatowe, one się w życiu przydają, więc warto ćwiczyć nawet na zadanych formach, bo później łatwiej pisać własne teksty.
    Pozdrawiam

  4. Tylko że ja nie jestem zła na tych co ściągają, tylko na to, że jest to możliwe u nas. Akurat dziś rozmawiałam z koleżanką, która powiedziała, że pisała ludziom wypracowania za kasę w liceum. Ja stwierdziłam, że bym nie potrafiła dwa (albo więcej) razy napisać tego samego w różny sposób. Ale może tu właśnie chodzi o motywację, Ty miałeś seksualną, ona materialną.

    Swoją drogą nie wpadłam na to nigdy, żeby faceta prosić o odrabianie prac domowych.. ale może i dobrze, bo chyba lepiej by ode mnie nie napisali jednak 🙂

  5. Pamiętam, że w ogólniaku miałem dziewczyne, która bardzo inspirująco na mnie wpływała. Niestety miała trudności z pisemnym wyrażaniem tego co czuje. Więc gdy zadawano jakieś wypracowania do domu, to zwykle pod koniec randki pisałem jej tekst na kolanie w stanie euforii i rozmarzenia. Potem tekst na ten sam temat pisałem już dla siebie – niestety euforia miłosna gdzieś znikała. Mało tego, pojawiał się nastrój zmeczenia a nawet lekkiej rezygnację co odbijało się na jakości tekstu. Ona dostawała więc bardzo dobre oceny a ja ledwie dostateczne. Gdy już mi się znudziła zostawiłem ją wściekłą z powodu porzucenia. Ponieważ uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia, by się zemścić przesyłała mi liściki na lekcjach. Pisać nie umiała, więc rysowała na tych karteczkach kołyski sugerując, że jest w ciąży. Bardzo mnie to stresowało – nie wiem czy pisząc dramatyczne listy potrafiła by mnie bardziej dobić.
    To taka mała dygresja na temat nieuczciwości uczniów czy studentów wymigujących się od obowiązków.
    Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz